Kilka słów o swoim wydawnictwie i o tym, czy to w ogóle ma sens.
Przecież zdecydowałam się zostać samowydawczynią! Brak wydawnictwa jest konstytucyjnym warunkiem tegoż tytułu. Tymczasem nieco przewrotnie Litwinow otworzyła Wydawnictwo OBLIVIO. Dlaczego?
Mogłam, zgodnie ze słowami Pocahontas, podążać tropem moich braci i nie ubierać „Za lasami” w żadną etykietę. Jest to przecież dodatkowy koszt (stworzenie loga), kłopot (jaka nazwa??) i wzbudza wątpliwości („Hm, niby self-publishing, a tu wydawnictwo, o co w tym chodzi?”, zastanawia się zmieszany Czytelnik).
Tak, jestem samowydawczynią, ale jak na pisarkę przystało lubię słowa, ich moc i sprawstwo. Nadanie komuś i czemuś imienia lub nazwy dodaje znaczeń, nadaje sens, ubiera w kształt. I tak jak podczas pisania powieści, tak w tym przypadku nie kwestionowałam swojej intuicji. Postanowiłam złamać schemat łamiących schematy autorów samodzielnie wydających swoje dzieła, choć na etapie podejmowania decyzji nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Nazwa miała być inna. Jak się okazało, nadawała już znaczenie innemu wydawnictwu. Cóż było począć? Usiadłam z mężem na fotelu nieczynnej kawiarni przed wejściem do kina (czekaliśmy na film, który najwyraźniej nie miał aż takiego znaczenia) i przeprowadziliśmy mini-burzę mózgów. Jedna z moim koleżanek (i Czytelniczek z resztą) od razu rozgryzła ciąg przyczynowo-skutkowy i z okazji premiery książki obdarowała mnie tą cudną, ręcznie wyplataną zakładką Hermiony. Nie jest bowiem tajemnicą, że jestem fanką Harrego Pottera, a koszulkę z treścią „It’s LeviOsa, not LeviosA” noszę od czasu do czasu, aby wszyscy wiedzieli, z kim nie warto zadzierać. Uważny widz przypomni sobie zaklęcie „Obliviate”, którym bohaterka posłużyła się, by wymazać pamięć swoim rodzicom. Wiadomym jest, że J.K. Rowling czerpała nazewnictwo zaklęć z łaciny i słowo „OBLIVIO” faktycznie znaczy ZAPOMNIENIE. I dosłownie zapomniałam, o co w ogóle mi chodziło przy tych poprzednich pomysłach. Ta nazwa, TA WŁAŚNIE ma w sobie tyle znaczeń i niesie ze sobą taką moc, jakiej potrzebowałam.
Tak też OBLIVIO stało się faktem i nie było odwrotu. Niezawodna Zuzanna Mikołajczak-Książek stworzyła logo, a ono pozostawiło jeszcze więcej miejsca na interpretację.
Zainteresowany Czytelnik zapytał mnie, czy planuję rozwinąć Wydawnictwo i zgodnie z jego przeznaczeniem wydawać książki nie tylko swojego autorstwa. Choć mam spory problem z hamowaniem tego typu pomysłów i inicjatyw, na ten czas zostawiam sobie otwartą furtkę. Po niemal 6 tygodniach od premiery dopiero zaczynam rozumieć, jak potężny jest polski rynek książki i z jak wielkimi rekinami przyszło mi pływać. Muszę się jeszcze wiele nauczyć, a ja pragnę tylko pisać.