Dziękuję, za naszą pierwszą randkę, Panie Musso. Minęła mi o wiele za szybko!
Twórczość tego pisarza od dłuższego czasu rzucała mi się w oczy podczas powolnych łowów w księgarniach, jednak zafiksowana na ulubionych nazwiskach ignorowałam wielkie litery MUSSO z pięknymi okładki w tle. Musiał nadejść dzień, kiedy „Sekretne życie pisarzy” trafiło do mnie zapakowane w kolorowy papier prezentowy. Leżał na „stosie hańby” i wpadł mi w ręce po lekturze jednej z książek Olgi Tokarczuk. Miałam apetyt na coś lekkiego. Uznałam, że literatura tego francuskiego pisarza nada się w idealnie. Jak niezobowiązujące spotkanie, po którym się niczego więcej nie obiecuje. Nie padną słowa „bądźmy w kontakcie”. Przygoda na jeden raz.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że było to niezwykle miłe zaskoczenie. Pierwsze od bardzo dawna. Odkrycie fantastycznej znajomości, do której na pewno będę wracała. Było w niej wszystko! Historia, od której nie można się oderwać godzinami. Bohaterowie, których się uwielbia lub nie cierpi od pierwszej strony. Intryga. Malownicza kraina. Pisarz! Zagadkowa śmierć. Igranie z czytelnikiem w epilogu. I uwielbiany zaskakujący zwrot wydarzeń. Niespodziewana gratka dla fanów thrillerów i kryminałów.
Poprzednio w czytelni na blogu pisałam o wrażeniach po lekturze „Instytutu” S. Kina. Na relację wrażeń zapraszam tutaj:
4 thoughts on “Guillaume Musso, „Sekretne Życie Pisarzy””
Comments are closed.