Pragnę przedstawić Wam tekst, który miałam przyjemność współtworzyć z Mateuszem R.M. Rogalskim („Obrońcy Ahury”, założyciel społeczności i sklepu Samowydawcy.pl). Artykuł miał się ukazać w całości w pewnym poczytnym czasopiśmie literackim, niestety redaktor zdecydował inaczej, dlatego też nie chcąc marnować naszej niezłej, jak uważam, pracy dzielimy z Wami jego treścią. Dajcie znać, co myślicie o naszych wnioskach!
Przy tej okazji pragnę podziękować Samowydawcom: Leszkowi Bigosowi, Annie S. Cichosz, Maksowi Dieterowi, Nathalie K. Flower, Mateuszowi Kasprzykowi, Markowi Łasiszowi, Mariuszowi Łapińskiemu, Paulinie Matyńce i Franciszkowi Piątkowskiemu. Zgodzili się napisać dwa zdania na temat self-publishingu i możecie ich poczytać na końcu publikacji.
Zamknij oczy i wyobraź sobie swoją ulubioną książkę. Powieść, tomik wierszy, bajkę, wszystko jedno. Myślisz o tytule, autorze, historii, skojarzeniach i okładce. Być może wspominasz osobę, która ją poleciła, a może ekranizację. Ktoś napisał ją specjalnie dla Ciebie, niczym list. Jeżeli jest to książka opublikowana przez samowydawcę masz pewność, że jest to list bardzo osobisty. Historia nie tylko zredagowana na brudno, ale również przepisana na ulubionej papeterii, w najpiękniejszej kopercie, opatrzona wyjątkowym, szczególnym znaczkiem i wysłana z największą starannością, priorytetem, poleconym i z ubezpieczeniem.
Selfpublishing może się wydawać nowym trendem na rynku wydawniczym, tymczasem współczesny samowydawca idzie w ślady takich autorów jak Jane Austin, Mark Twain, Edgar Allan Poe, Emily Dickinson czy Marcel Proust.
Niewątpliwie o self-książkach mówi się coraz głośniej i tak jak na początku oddzielono światło od mroku, tak i tu należy rozdzielić self-publishing od powieści publikowanych z tzw. wydawnictwami vanity. Vanity działają bowiem na odwrotnych zasadach. W tej formie, to autor płaci za możliwość wyjścia swojego dzieła do czytelników bądź partycypuje w kosztach z tym związanymi – jeden czort. Firmy te co prawda zobowiązują się zadbać o jakość wypuszczanej wspólnie publikacji, ale zazwyczaj świadczone przez nie usługi pozostawiają wiele do życzenia. Nie ma się czemu dziwić. Przecież autor już zapłacił oficynie, zatem nie zależy jej na sprzedaży produktu wysokiej jakości.
Samowydanie to jedyna forma dająca autorowi możliwość decydowania o wszystkim. Dosłownie o wszystkim. Sam wybiera osoby, z którymi chce współpracować nad redakcją, korektą, składem, okładką itp. Bierze na siebie pełną odpowiedzialność za książkę, gdyż ta idąc w świat do czytelników staje się jego ambasadorem. Wszak to ona szerzy słowo autora, a sygnowana jest jego nazwiskiem.
Idea założenia społeczności Samowydawców wykiełkowała w wyobraźni Mateusza Rogalskiego w marcu 2021 roku. Zrodziła się z potrzeby. Na samym początku powołał do życia księgarnię internetową Samowydawcy.pl. Jej głównym zadaniem było umożliwienie czytelnikom nabycia w jednym miejscu książek wielu niezależnych autorów. Do tej pory każdy z pisarzy miał własną stronę, gdzie zakup nie zawsze był atrakcyjny ze względu na stale rosnące koszty wysyłki. Następnie powstała grupa w social-mediach, która w niespełna półtora roku zrzeszyła ponad osiemdziesiąt Pisarek i Pisarzy. Wszyscy oni samodzielnie przecierali szlaki na polskim rynku wydawniczym. Zdobyte w ten sposób indywidualne doświadczenia sprawiają, że społeczność ta stała się skarbnicą wiedzy i przestrzenią wymiany doświadczeń. Otwartość i życzliwość jej członków umożliwiają swobodne buszowanie w tej obfitości każdemu początkującemu twórcy, który zdecyduje się do niej dołączyć. Z pewnością pomoże ustrzec się przed wieloma błędami czyhającymi na debiutującego Samowydawcę.
Najważniejszym plusem samowydania, wielokrotnie podkreślanym przez autorów, jest całkowita swoboda w procesie tworzenia książki oraz treści jaką zawiera. W tym scenariuszu nikt nikomu nie nakaże skrócenia dzieła, wycięcia niepopularnego wątku bądź przyjęcia niechcianego (choć w modnej stylizacji) projektu okładki. Selfpublisher ma pełną kontrolę na każdym etapie realizowania swego wydawniczego marzenia. Oczywiście wszystko ma swoją cenę, nie tylko w kontekście kosztów inwestycji jaką jest książka choć i te do najmniejszych nie należą. Najbardziej deficytowym towarem okazuje się czas. Zostając Samowydawcą autor bierze na swoje barki kolejną, pełnoetatową pracę. Od tej pory będzie odpowiedzialny za promocję i sprzedaż. Niezależnie od chęci, będzie zobowiązany do założenia sobie kont we wszelkich możliwych mediach społecznościowych i nauczenia się ich obsługiwania. Do jego nowych obowiązków należeć będzie wymyślenie oraz zlecenie produkcji gadżetów wspomagających sprzedaż. Stanie się swoim menagerem, organizatorem spotkań autorskich i promotorem na wszelkich targach literackich. W konsekwencji poświęci rodzinne weekendy na rzecz uczestnictwa w branżowych imprezach zwiększając swą rozpoznawalność. Jak mawia Mateusz Rogalski: bycie Samowydawcą to ciężki kawałek chleba, ale jest to najlepsza pajda jaką w życiu jadł.
Potwierdza to zaobserwowane w grupie zjawisko przejścia poczytnych i wydawanych w tradycyjnym modelu autorów na self-publishingową stronę mocy. Bywa również, że pisarz po kilku samodzielnie zrealizowanych projektach puka do drzwi wielkich oficyn, podpisuje umowę na jedną książkę (niekiedy nawet serię), po czym rezygnuje ze współpracy. Jako autor własnej historii przeredagowuje ją, ale najczęściej wraca do pierwotnego zamysłu. Zupełnie, jakby odarcie procesu twórczego z pracy wydawniczej przestało wystarczać. Wszak nie samym pisaniem Samowydawca żyje. Oczywiście, wydłuża to proces materializowania się książki do jej fizycznej formy. Pisarz ma mniej czasu na snucie kolejnych opowieści, a dodatkowo musi nabyć nowe umiejętności, w tym odporność na opinie nieprzychylne self-publishingowi.
Ścieżka dla osób bez talentu. Alternatywa po odrzuceniu propozycji wydawnictw. Łechtanie własnego ego. Pchanie się na siłę na rynek literacki. Słaba jakość treści, redakcji, grafomaństwo, historie bez polotu. Pomysł zarezerwowany dla influencerów i gigantów znanych marek. Frazesy te, wypowiadane przez pseudo znawców literatury obecnie stały się stereotypami, którym Samowydawcy skutecznie się przeciwstawili. Wszystko to za sprawą wspólnego dbania o wysoką jakość swych książek. Wystarczy również przebrnąć przez mitomański muł i zwrócić uwagę na inne formy sztuki niezależnej, takie jak kino, teatr czy muzyka. Te sposoby artystycznej i samodzielnej ekspresji cieszą się popularnością i pochwałą społeczną. Tworzą je silni, ambitni artyści, którzy z niezachwianą wiarą we własne dzieła walczą o swoje. Niezależni i odważni, wspinający się ponad mainstremowe korporacje. Dysonans narracji zaskakuje, ale wyzwala w pisarzach potrzebne siły do tego, aby swoimi książkami pokazać, że nieprzychylne traktowanie self-publisherów to relikt przeszłości.
Samodzielny wydawca zapewne może żałować różnych decyzji podjętych jako debiutant. Zastanawia się, czy powinien wybrać inną gramaturę papieru lub termin premiery książki. Zrewiduje pracę kontrahentów, oceni podjęte przez siebie działania marketingowe. Zdobędzie doświadczenie i praktykę, umożliwiające mu wyciągnięcie odpowiednich wniosków. Jednakże jest coś, czego z pewnością nie pożałuje nigdy, a czego nie zagwarantuje mu inny system publikowania, a mianowicie żywotności swojego dzieła na rynku. Wśród reprezentantów branży wydawniczej panuje przykry pogląd, że życie książki to zaledwie miesiąc. Później znika z półek popularnych księgarni, kończą się recenzje, nikt nie stawia hasztagu z tytułem. Musi ustąpić miejsca kolejnym nowościom. Tymczasem aktywny samowydawca obraca ów pogląd w perzynę i cieszy się sprzedażą, która z każdym miesiącem rośnie i zyskuje na popularności. Kolejna nowa pozycja wręcz podbija atrakcyjność tych poprzednich umacniając pozycję na literackim rynku.
Tak jak wspomnieliśmy na samym początku, zrzeszenie autorów niezależnych pod szyldem Samowydawcy powstało w marcu 2021 roku. Od tego czasu do Mateusza Rogalskiego i kilku zapalonych wizjonerów dołączyło ponad osiemdziesięciu przepełnionych pasją i chęcią tworzenia pisarzy. Kilka książek udostępnionych na witrynie Samowydawcy.pl rozmnożyło się do kilkuset. Pod oficjalnym szyldem zadebiutowaliśmy na Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie w październiku 2021 roku. W tym roku kalendarz samowydawców wypełniony jest wystąpieniami na kilkudziesięciu targach, festiwalach, konwentach, spotkaniach autorskich, wydarzeniach związanych z szeroko pojętą sztuką i nie tylko. Piszemy „wystąpieniami”, gdyż wszystkie te imprezy staramy się wesprzeć swoimi prelekcjami, spotkaniami i panelami dyskusyjnymi na tematy wszelakie. Do naszego grona należą pisarze większości gatunków literackich publikowanych w Polsce, a są i tacy, którzy wprowadzają nowe na nasz rodzimy rynek, dlatego też możemy pochwalić się różnorodnością proponowanych przez nas prezentacji.
Jako społeczność samowydawców rozwijamy się dynamicznie i nie rozglądamy się na inne strony. Podczas tegorocznych majowych Warszawskich Targów Książki w Pałacu Kultury i Nauki rozdaliśmy pierwsze nagrody dla Najpoczytniejszego Samowydawcy (Franciszek M. Piątkowski) i Najpoczytniejszej Nowości (Przepowiednia – Izabeli Redesiuk) w 2021 roku. W ostatnich tygodniach założyliśmy stowarzyszenie, które pozwoli na szerszą skalę szerzyć przyświecające nam hasło: Samowydawcy – wyjątkowe książki od niezależnych autorów.
Na potwierdzenie naszych słów poprosiliśmy zaledwie kilku selfpublisherów o odpowiedź na pytanie, dlaczego wybrali tę drogę wydawniczą. Oto kilka z nich.
„Po pierwsze, jestem control freakiem: lubię, kiedy efekt jest zgodny z moją wizją, a żeby tak się stało, muszę pilnować całego procesu osobiście.
Po drugie, byłem głęboko przekonany, że żaden wydawca nie zapewni takiej opieki debiutantowi, jaką ja sam sobie zapewnię.
I po trzecie, najważniejsze: pasjonuje mnie nie tylko pisanie, ale storytelling w ogóle. (…)”
Leszek Bigos (Wkurzony Pisarz), autor thrillera „Kastrator”, dark fantasy „Smoczy szlak: wejście” i poematu fantasy „Zjadacz skór: księgi 1-3”
„Samowydanie to czasem jedyna droga dla takich uparciuchów jak ja. Dzięki temu mogę zrealizować wszystkie swoje szalone i ryzykowne pomysły, przy których inni pukają się w głowę.”
Anna S. Cichosz, „Ziemia Winowajców”
„Dla mnie samowydawnictwo to forma literackiej wolności. Nie ma lepszego uczucia w procesie wydawniczym od świadomości, że w pełni panujesz nad ostatecznych kształtem własnego dzieła literackiego.”
Maks Dieter, „Strażnik Piekła”
„Pisanie książki to dla mnie bardzo ważny etap w życiu. Gdy dowiadywałam się, jak mocno ingerować w moją pracę może wydawnictwo i jak mało mogę mieć w tym wszystkim do powiedzenie, powiedziałam: NIE. Mam swoją wizję i jako samowydawca realizuję ją dokładnie tak, jak chcę.”
Nathalie K. Flower, „Jeszcze raz”
„Jako samowydający się autor miałem realny wpływ na każdy krok w procesie wydawniczym. Koordynowałem całość prac i nic nie zadziało się bez mojej wiedzy i zgody. Dzięki temu mam absolutne poczucie, że każdy detal w „Magią i odwagą” gra ze sobą jako całość: od treści, jakości papieru, czcionki po styl okładki! W moim przypadku wydanie książki było również realizacją dawnego, dziecięcego marzenia. Dlatego chciałem, żeby każdy element był maksymalnie dopieszczony i w ostatecznym kształcie taki, jaki mi odpowiada i pasuje do ogólnej koncepcji.”
Mateusz Kasprzyk, „Magią i odwagą”
„Zdecydowałem się na samowydawnictwo, ponieważ chciałem mieć ostateczną decyzję dotyczącą treści i wyglądu książki. Chcę też mieć wolność w sposobach jej sprzedaży i podejmować samodzielne, niezależne decyzje, których nie muszę z nikim konsultować odnośnie do sposobów promocji i uczestnictwa w wydarzeniach np. targach.”
Marek Łasisz, Wyspa Wielkanocna. Podróż na koniec świata”
„W moim przypadku na decyzję wpłynęła ilość detali i zdjęć. Wiedziałem, że duże wydawnictwo nie poświęci wielu godzin na dopieszczenie książki początkującego autora, a bardzo zależało mi, żeby treść, zdjęcia, no i uzupełniające książkę filmy, dobrze komponowały się ze sobą. Nad książką pracowaliśmy z Magdą rok, ale włożona praca i czas są w pełni wynagrodzone, kiedy widzimy błysk w oku czytelnika, który pierwszy raz bierze ją do rąk.”
Mariusz Łapiński, „Jak nie dać się zjeść Australii”
„Dlaczego zdecydowałam się na samowydawnictwo? Głównie dlatego, że taką formę publikacji polecił mi mój komiksowy nauczyciel i mentor, przede wszystkich z powodów finansowych. Z czasem zaczęłam doceniać niezależność i kontrolę nad własną twórczością, jakie daje self-publishing.”
Paulina Matyńka, „Literary Detectives”
„Zdecydowałem się na samowydawanie z uwagi na to, że selfpublishing zapewnia pełną kontrolę nad procesem wydawniczym, wolność wyboru rozwiązań, które uważam za najlepsze dla moich książek i mojej twórczości w ogóle, a przede wszystkim dla radości tworzenia od pierwszego słowa powieści, do wręczenia książki czytelnikowi. To trudna, ale dająca ogrom satysfakcji przygoda, do której nie jestem w stanie już się oderwać.”
Franciszek Piątkowski, Uniwersum Powiernika