Oficjalnie minął pierwszy tydzień, odkąd podjęłam decyzję o samodzielnym wydaniu własnej książki. Przez kolejne będę Ci opowiadała o następujących po sobie etapach pracy, o tym co jest łatwe, a co przyprawia mnie o zawrót głowy. Wszystko absolutnie na podstawie własnego doświadczenia.
Krok pierwszy – gotowa powieść
Tego na pewno nie załatwisz w tydzień mimo wielu internetowych reklam, które zapewniają Cię, że z ich aplikacją czy programem napiszesz książkę błyskawicznie. Może dysponujesz gotowymi treściami tworzonymi wcześniej np. na potrzeby szkoleń i wystarczy zewrzeć je w spójną, zgrabną całość – w takim przypadku może tydzień Ci wystarczy. W każdym innym daj sobie czas. Najbardziej płodni pisarze potrzebują kilku miesięcy wytężonej pracy (za wyjątkiem Remigiusza Mroza, który jak przypuszczam pisze 24 godziny na dobę z dożylnym pokarmem, płynami i stymulantami w kroplówce), a w przypadku debiutu nie ma co się spieszyć.
Krok drugi – zaangażowanie na 100%
Jeżeli po napisaniu książki wahasz się nad sposobem jej wydania – na to również daj sobie czas. Wyślij ją do kilku wydawnictw, ale uprzedzam, że w większości czas oczekiwania na odpowiedź to około 3 miesiące. Dołącz do grup pisarskich i, jeżeli jeszcze tego nie robisz, zacznij śledzić profile młodych i starych gryzipiórków, zarówno tych publikujących w wydawnictwach jak i self-publisherów. Zdefiniuj swoje miejsce wśród pisarzy i zaangażuj się w swoją decyzję na 100%. Jeżeli czujesz, że Twoim marzeniem jest TYLKO pisanie i nie interesuje Cię droga przedsiębiorcy w polskiej branży literackiej pisz i wysyłaj kolejne teksty do wydawnictw. Jeżeli jednak czujesz motyle w brzuchu na myśl o wolności twórczej, o przejściu ścieżki wydawniczej ramię w ramię ze swoją powieścią na każdym kolejnym kroku – własne wydawnictwo to zdecydowanie droga dla Ciebie.
Krok trzeci – pierwsza lampka szampana
Droga self-publishera będzie obfita w okazje do świętowania! Podjąłeś decyzję, wchodzisz w to na całego, bierzesz byka za rogi, choć to dopiero debiut. Brawo! Zacznij od uczczenia tej decyzji, bo przed Tobą sporo pracy!
Krok czwarty – kosztorys
Masz gotową powieść, podjąłeś decyzję, uczciłeś to z najbliższymi. Teraz czas zakasać rękawy. W pierwszym tygodniu self-publishingu w poniedziałek przy pierwszej kawie wyjmujesz notatnik albo uruchamiasz arkusz kalkulacyjny i zaczynasz planowanie wydatków. O, tak! Własne wydawnictwo to inwestycja i potrzebujesz do niego odpowiedniego kapitału.
W moim kosztorysie znalazły się takie punkty, jak:
– recenzja literacka,
– strona autorska ze sklepem,
– projekt frontu okładki i zaplanowanie strategii marketingowej,
– wybranie redaktora i przekazanie powieści do redakcji,
– korekty,
– skład i przygotowanie książki do druku,
– druk 500, 1000 i 1500 egzemplarzy,
– pełen projekt okładki i materiałów reklamowych,
– zaplanowanie przestrzeni magazynowej,
– promocja,
– sprzedaż hurtowa książek,
– opakowania wysyłkowe.
Teraz nie pozostało Ci nic innego jak żmudny research i wysyłanie zapytań ofertowych do poszczególnych przyszłych kontrahentów. Po uzyskaniu od nich odpowiedzi i zestawieniu całego kosztorysu możesz rozplanować w kalendarzu swoje wydatki. Będąc self-publisherem nie musisz wykładać wszystkich pieniędzy na stół tego samego dnia, ani nawet tego samego miesiąca. Proces recenzji, redakcji i korekt wymaga czasu i kolejne faktury opłacasz na bieżąco. Jedną z zalet własnego wydawnictwa jest całkowita wolność w dysponowaniu wydatkami. Zawsze możesz się zatrzymać na miesiąc lub dwa, aby zgromadzić większy kapitał.
Krok piąty – zacznij działać!
Jeżeli jesteś już pewien wyboru miejsca, gdzie zrecenzują Twoją książkę – wyślij ją od razu. Zwykle wymaga to 3-4 tygodni pracy, nie ma więc czasu do stracenia. Niektórzy pomijają ten krok i od razu wysyłają powieść do redakcji, tymczasem podczas prac redakcyjnych nie będzie już miejsca na poważne zmiany w powieści. Dlaczego uznałam, że warto postawić na profesjonalną recenzję?
Po napisaniu „Za Lasami” dałam ją do przeczytania kilku zaprzyjaźnionym i życzliwym mi osobom, beta-czytelnikom. Ocenili ją życzliwie i pozytywnie mimo wyłapania niejednego błędu. Choć jest to szalenie miłe i doceniam czas, jaki poświęcili na przeczytanie maszynopisu, nie są to osoby znające się na rynku polskich kryminałów tak bardzo, jak wydawcy. Ich fachowa opinia na temat fabuły, bohaterów, narracji, języka czy konstrukcji opowieści jest dla mnie na wagę złota.
Powieść leży już na warsztacie i zanim do Ciebie wróci masz jeszcze kilka dni pierwszego tygodnia. I podobnie jak w przypadku recenzji – niezwłocznie zacznij budować społeczność swoich przyszłych czytelników. Zacznij od stworzenia strony autorskiej, na której możesz pisać o swojej książce, twórczości, pasjach, ale również w przyszłości posłuży jako miejsce sprzedaży e-booków i książek. Równolegle stwórz dedykowane dla Twojej twórczości social-media.
W moim scenariuszu wydarzeń postanowiłam nie udostępniać ich od razu z dwóch powodów. Po pierwsze, chcę zbudować profil, na którym już od jakiegoś czasu coś się dzieje i wyrobić w sobie nawyk planowania i publikowania kolejnych postów i wpisów. Sprawdzić, co mi odpowiada, jaki mam pomysł na ich prowadzenie. Po drugie – odczuwam niewyobrażalny stres związany z tym „coming-outem”. Społeczność Facebooka i Instagrama zna mnie z zupełnie innej strony i przypuszczam, że mój „pisarski look” może niejednego zaskoczyć. Chcę być gotowa na feedback i wejść w tę rolę z przytupem, dlatego zaplanowałam go na drugi tydzień, w którym zdecyduję się na wygląd frontu okładki.
Jest to ostatnie przedsięwzięcie, które zaplanowałam w pierwszym tygodniu, czyli wybór grafika i zlecenie mu projektu frontu okładki. To jeszcze nie jest czas na pełen projekt, ale o tym opowiem już w kolejnych tygodniach. Mając natomiast wizualną odsłonę powieści, której publikację zaplanowałam na lipiec/sierpień tego roku (czyli trzy i pół do czterech pełnych miesięcy przygotowań) mogę w oczach moich przyszłych odbiorców utożsamiać się z konkretnym produktem.
3 thoughts on “SELF-PUBLISHING tydzień po tygodniu – cz. 1”
Comments are closed.