Jest to historia o spełnionym koszmarze każdego opiekuna obozu harcerskiego. Każdego kierownika wypoczynku dla dzieci i młodzieży. Każdego rodzica, który posyła swoje pociechy na wyczekane wakacje. Pełniłam w swoim życiu dwie pierwsze role i z dreszczem na plecach poznawałam sprawę zabójstwa trzech małych skautek. Mam wielką nadzieję, że ani ja, ani nikt inny już nigdy nie będzie w tej trzeciej roli z tak tragicznym zakończeniem jak w Camp Scott w Oklahomie w 1977 roku.
12 czerwca trzy nieznające się dziewczynki wsiadły do autokaru w Tulsie pod budynkiem amerykańskiego odpowiednika hufca harcerskiego. Ośmioletnia blondynka, wszechstronnie uzdolniona Lori Farmer sama wybrała ten konkretny wyjazd na ten konkretny turnus, który wypadał w czasie jej urodzin. Choć była najmłodszą uczestniczką miała dostatecznie przebojową i nieustraszoną osobowość, by traktować ten wyjazd jak wspaniałą przygodę.
Dla dziewięcioletniej Michelle Guse wyjazd obóz harcerki nie był pierwszyzną. Poznała Camp Scott już rok wcześniej. Poza tym lubiła czytać książki i pielęgnować swoje roślinki doniczkowe. Długo pouczała rodziców, jak się nimi zajmować podczas nieobecności na długo wyczekiwanym wyjeździe.
W autokarze siedziała też dziesięcioletnia Dennis Milner. Kilka dni wcześniej dowiedziała się, że koleżanki, z którymi umawiała się na wspólne wakacje w Camp Scott zrezygnowały. Nieustępliwa mama przekonała Dennis, że na pewno będzie się świetnie bawiła, pozna nowe koleżanki i przeżyje niesamowitą przygodę. Nieśmiała dziewczynka była jedyną Afro-amerykanką na turnusie i choć na co dzień odnajdywała się w społeczności chóru, zespołu gimnastycznego, tańca na lodzie czy stepującego w dniu wyjazdu była smutna, wręcz nieszczęśliwa, że musi tam jechać.
Lori, Michelle i Dennis nie znały się. Opiekunowie przydzielili je do ostatniego i najbardziej oddalonego namiotu w ich obozowym kręgu – namiotu numer 8. Cały obóz liczył sobie 130 uczestniczek i 10 opiekunów, ale na miejscu podzielono je na mniejsze podobozy. Dziewczynki należały do położonego na skraju lasu „Kiowa Camp”.
Po przybyciu, rozlokowaniu uczestniczek w namiotach i rozpakowaniu dzieci zjadły posiłek i uczestniczyły w zabawach przy ognisku. Wieczorem spadł deszcz, więc opiekunowie zadali dzieciom napisanie listów do rodziny. Z tych listów dowiedziano się później, że Lori i Michelle dobrze się bawiły, natomiast Dennis mimo sympatycznych i miłych koleżanek w namiocie wolałaby wrócić do domu.
Do tego momentu ta prawdziwa historia brzmi jak wiele innych, również tych współczesnych. Chociaż w tych pojawiają się telefony komórkowe, smartfony i tablety, na które tak bardzo wszyscy narzekają. Zamiast wspólnej zabawy maluchy gapią się w monitory. Nie rozmawiają ze sobą tylko piszą na komunikatorach. Zamykają się w wirtualnym świecie. Na szczęście współcześni wychowawcy nauczyli się, że smartfon z dostępem do sieci LTE i GPS-em to prawdziwy skarb. Wystarczy zbierać telefony na czas wspólnych zajęć, aby skupić je na innej formie zabawy. Poza zajęciami jest to najważniejsze i najbardziej obiektywne źródło informacji.
Wszystkie trzy dziewczynki nie doczekały następnego poranka.
O 6.00 rano jedna z opiekunek szła po prysznic, zapewne liczyła na ciepłą wodę. Była niewyspana. O 2.00 w nocy słyszała jakieś dziwne szelesty w krzakach. Sprawdzała ich źródło z koleżanką. Wydawało im się, że słyszały dziwne, być może ludzkie pomruki, jednak szybko ucichły, a same wróciły przestraszone do swojego namiotu. W drodze do natrysków dostrzega wygnieciony, niedbale ułożony śpiwór. Dopiero z bliska dostrzegła rozebrane i martwe ciało Dennis. Po wezwaniu pomocy na miejsce pojawili się Barbara i Richard Dane, dyrektorka obozu i jej mąż. Wtedy odnajdują kolejne dwa śpiwory, w których zawinięto ciała Lori i Michelle.
Niezwłocznie wezwano policję. Od razu zabezpieczono wszelkie dowody i zorganizowano autokary dla reszty dzieci. Musiały wrócić do domów. Jednomyślnie zdecydowano, aby nie mówić harcerkom prawdy. Dzieci myślały, że obóz musiał się zakończyć z powodu problemów z dostawą wody. Oględziny zwłok trwały zatem przy akompaniamencie wesołych śmiechów i zabaw pozostałych maluchów w namiotach.
Przy drzewie znaleziono latarkę z częściowym odciskiem palca na soczewce, damskie okulary korekcyjne, łom i taśmy, którymi skrępowano dziewczynki. Latarka miała zaklejoną workiem foliowym z dziurką soczewkę w taki sposób, aby dawała bardzo wąski strumień światła. Stwierdzono, że Michelle i Lori zostały zabite jeszcze w namiocie, zmarły na skutek urazu w głowę, choć rany na ich ciałach wskazywały, że zabójca niewspółmiernie wiele razy zadawał kolejne ciosy, co kryje się pod angielskim pojęciem „overkill”. Dennis natomiast zamordowano 150 metrów od namiotu poprzez uduszenie liną. Później policja odkryła w namiocie wśród wielu śladów również nasienie, a szczegółowe badanie ujawniło gwałt na wszystkich trzech skautkach.
Ta niebywale ohydna zbrodnia rozegrała się w fatalnych okolicznościach. Już od kilku miesięcy na Camp Scott działy się niepokojące rzeczy, które gospodarze zganiali na głupich dowcipnisiów. Obcy mężczyźni kręcili się po obozowisku, skradziono łomy, pieniądze, dziewczynki donosiły o podglądaczu, ktoś pociął brezent na jednym z namiotów. Najgorszym zdarzeniem był natomiast rzekomy żart z 1 kwietnia. Nieznana osoba skradła pączki, a na dnie kartonu zostawiła karteczkę z treścią „Zabijemy trzy dziewczynki z pierwszego namiotu”. Dla ścisłości zaznaczę, że nie było namiotu numer 9, co oznacza, że licząc od drugiej strony namiot numer 8 mógł uchodzić za namiot nr 1. Wszystkie te wydarzenia zignorowano. Karteczkę z groźbą wyrzucono od razu. W końcu był to tylko głupi żart.
Narzędzia zbrodni nigdy nie odnaleziono. Wytypowano natomiast sprawcę, a miał nim być James Liroy Hart. Rdzenny Amerykanin, który od czterech lat utrzymywał status uciekiniera z więzienia. Urodził się i wychował w okolicy Camp Scott. Do poszukiwania sprawcy zaangażowano 600 policjantów, trzy psy tropiące i helikoptery. Na podstawie odnalezionych śladów w okolicznej jaskini ustalono, że sprawcą mógł być dwudziestoczteroletni James Hart, który był wcześniej oskarżony i skazany za porwanie i gwałt na ciężarnej kobiecie.
Dalszy ciąg historii obfituje w przedziwne wątki, szamańskie i rasistowskie. Ostatecznie 6 kwietnia 1978 odnaleziono i aresztowano Harta, postawiono go przed sądem 5 marca 1979 i uniewinniono 10 dni później. Wrócił do więzienia odsiadywać poprzedni wyrok, ale nigdy nie udowodniono jego winy. Nawet wtedy, kiedy wprowadzono badania DNA, a rodziny dziewczynek powtarzały je co kilka lat, ostatni raz w 2017 roku.
Prawdziwego sprawcy lub sprawców nigdy nie zidentyfikowano i nie złapano. Wyobrażam sobie, jak czuli się i czują do dzisiaj rodziny zabitych dziewczynek. Czy ich rodzice jeszcze żyją? Czy mama Lori ma sobie za złe, że pozwoliła córce samodzielnie wybrać miejsce i czas wakacji? Czy mama Dennis ma do siebie żal o to, że jakoby zmusiła córkę do wyjazdu na niechciany obóz? Czy mama Michelle nie wolałaby, aby córka wyjechała w 1977 do innego miejsca niż znany jej już Camp Scott?
Okropna historia, której początek i koniec rozgrywają się w lesie, na obozie harcerskim. Sama byłam uczestniczką na niejednym takim wyjeździe. Nasz teren również był nieogrodzony, do obozowiska prowadziła jedynie skonstruowana przez harcerzy brama, a na wartach zwykle się spało, wygłupiało lub podchodziło sąsiedni obóz, aby ukraść flagę. Nie mieliśmy uzbrojonych strażników ani jakichkolwiek innych ochroniarzy, a było to co najmniej 20 lat po Camp Scott.
Podczas rozbijania obozów w lesie straszyliśmy siebie nawzajem zwierzętami, które podchodzą namioty w nocy. Dzikami, lisami czy nawet wilkami dla podkręcenia atmosfery. Tymczasem ku przestrodze powinniśmy opowiadać sobie historie o zupełnie innych potworach.
Poprzednie historie z cyklu leśnych „krajmów” znajdziesz tutaj:
Źródła treści:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Morderstwo_harcerek_w_Oklahomie
https://pl.qaz.wiki/wiki/Oklahoma_Girl_Scout_murders
Źródła zdjęć:
Zdjęcie Jamesa Harta z policją
http://edmondlifeandleisure.com/girl-scout-murders-still-haunt-us-p14744-81.htm
Zdjęcia dziewczynek
Zdjęcie mapy lasu:
1 thought on “Leśny „Crime” (4) i harcerki z Camp Scott”
Comments are closed.